Pamiętam majowy dzień w fabryce, gdy od taśmy produkcyjnej oderwał mnie kurier, który dostarczył paczkę od New Balance Poland. Dwie pary butów do biegania! Pisałem już o New Balance M870BB2, nadszedł czas na drugie buty. Nie ukrywam, bardziej sexy z tej pary: New Balance MR10RY2 popularnie zwane Minimusami.

Najpierw krótkie info, za stroną producenta: „Buty przeznaczone dla osób ze stopą neutralną do biegów na twardych nawierzchniach. Dzięki podeszwie wykonanej w technologii Vibram, model MR10v2 idealnie dba o przyczepność i bezpieczeństwo podczas biegu. Obuwie od strony wewnętrznej zostało wykończone bezszwowo, dzięki czemu nie powoduje otarć podczas biegu. Różnica pomiędzy wysokością położenia pięty w stosunku do palców wynosi zaledwie 4 mm dzięki czemu spokojnie możemy go zakwalifikować do kategorii „bieganie naturalne.”

No tak, czyli mamy do czynienia z butami do biegania naturalnego. A kto zacz ów biegacz naturalny? Ano taki, co to biega „ze śródstopia”, czyli stawiając stopę nie wali o podłoże piętą, tylko łagodnie stąpa śródstopiem. Buty naturalne nie mają systemów amortyzacyjnych, mają cienką podeszwę i cechują się mniejszą różnicą pomiędzy wysokością położenia pięty i palców. Tzw. „drop” w Minimusach wynosi 4 milimetry, czyli o tyle pięta jest położona wyżej od palców. W tradycyjnych butach biegowych jest to 10 mm lub więcej.


Wygląd i wykonanie – szwy, których nie ma
Podeszwa od Vibramu? Przyczepność rzeczywiście jest bardzo dobra, ale czy jest ona bardziej wytrzymała niż inne podeszwy tego nie wiem, bo za mało w nich póki co przebiegłem. Wiem za to, że podeszwa jest bardzo elastyczna, można ją skręcić w rulonik.

Za to wyglądem Minimusy powalają. Nie ukrywam, że gdy tylko je zobaczyłem, połączyła nas miłość od pierwszego wejrzenia! Są genialnie narysowane, a żywy, ognisty wręcz kolor sugeruje, że służą do szybkiego biegania (o tym później). Wiele butów do biegania jest po prostu mało atrakcyjnych (jak dla mnie przoduje w tym firma Asics – design większości modeli tworzy chyba kompletne beztalencie), sporo jest pstrokatych, a Minimusy… ach, chciałoby się w takich butach chodzić na co dzień!

Minimusy są niewiarygodnie wręcz lekkie. W moim rozmiarze ważą mniej niż 200 gramów, a takie Adidas ClimaCool Ride (również naturalne) mają ponad 60 g więcej. To się czuje i to nie tylko w trakcie biegania czy chodzenia, ale nawet jak się siedzi. Buty jednocześnie dobrze trzymają się na stopie (nie są za luźne) i nie ciążą na niej jak jakieś pancerniki. Minimusy są wykonane bardzo solidnie i choćbym się postarał, to nie mam się do czego przyczepić.

Ale jest i łyżka dziegciu, a jakże! Reklamowana przez NB bezszwowość wnętrza jest wg mnie marketingowym wymysłem, bo ja tam szwy widzę, aczkolwiek wywinięte w stronę „od nogi”. Prawdopodobnie specjalista od marketingu miał więc na myśli brak szwów wywiniętych w stronę „do nogi”;) Przyjrzałem się innym butom na mojej półce i rzeczywiście Minimusy mają dużo bardziej gładkie wnętrze niż pozostałe, są więc pod tym kątem wyjątkowe, jednak brak szwów to bujda. Faktem jest jednak, że założenie tych butów na gołą stopę jest bardzo przyjemne – wnętrze jest kapitalne. Biegałem w nich na bosaka i nie nabawiłem się żadnych otarć.

Werdykt: New Balance MR10RY2 to świetnie zaprojektowane i wykonane buty

Bieganie – ogień!
Na pierwszą przebieżkę z Minimusami wybraliśmy się na stadionik z 200-metrową bieżnią. O tak, to jest miejsce stworzone dla tych butów! Ich lekkość dopiero wówczas pokazuje pazur. Trochę sobie na tym pierwszym bieganiu zaszalałem, bo robiłem 200-metrówki w tempie 2:30 min/km! No jasne, że za szybko, ale but tak niósł, że nie mogłem się powstrzymać:) Są pierońsko lekkie i wygodne, bieg w nich to sama przyjemność, butów prawie się nie czuje.

Trzeba tu jednak zaznaczyć, że Minimusy nie są butami dla każdego i nie są na każdy bieg. Przede wszystkim nie nadają się one dla początkujących truchterów. Przy biegu naturalnym mocno pracują ścięgna Achillesa oraz mięśnie łydki i stóp, jeśli ktoś nie ma ich wyrobionych, to będzie cierpiał. Pamiętam swoją pierwszą naturalną przebieżkę w w/w Adidasach, łydy miałem jak z kamienia przez kilka dni i ledwie mogłem chodzić. Biegania naturalnego też trzeba się nauczyć, bo nie chodzi o bieganie na palcach, a na śródstopiu. Różnica jest subtelna, ale niezwykle istotna.

Nie są to też buty dla osób z nadwagą, gdyż brak amortyzacji może źle wpływać na stawy. Minimusy raczej nie nadają się do biegania w jakimkolwiek terenie. Las, polna droga czy szuterek odpadają, bo cienka i lekka podeszwa sprawia, że poczujecie każdy kamyk czy nierówność. Dobrze biega mi się w nich na równym asfalcie czy chodniku, ale najbardziej lubię tartan i inne tego typu nawierzchnie.

NB MR10RY2 używam (akurat nie teraz, bo jest zima, a one są zbyt ładne, by zakładać je na tę sól i śnieg!) na dwóch rodzajach treningu: rytmy na stadionie, gdzie mam gwarancję tego, że mogę biec bez patrzenia pod nogi i nic mi nie grozi oraz truchting z NKŚ. Nie zakładam ich np. na interwały, bo na dużym zmęczeniu (a przecież na tym polegają interwały) nie byłbym w stanie utrzymać dobrej techniki biegu naturalnego i nie wyszłoby to moim nogom na zdrowie.

Werdykt: New Balance MR10RY2 to bardzo szybkie, ale wymagające buty 

Nie_bieganie – sama przyjemność
Minimusy to moje jedyne buty do biegania, które zakładam też na inne okazje. Przez to, że są tak wygodne, zabieram je np. na zawody, by na mecie zmienić sobie obuwie na wygodniejsze, korzystam z nich też na treningach funkcjonalnych i na siłowni. Nie da się ukryć, że są to buty z kapitalnym designem, a do tego bardzo komfortowe – noszenie ich jest wielką przyjemnością. Buty są niezwykle wygodne i miękkie, spacerując w nich ma się poczucie, że tych butów właściwie nie ma.

Cena/jakość – jest dobrze!
Na stronie New Balance’a NB MR10RY2 mają promocyjną cenę 299 zł (przecena z 399 zł), w innych miejscach da się je kupić jeszcze 20-30 zł taniej. Wg mnie to dobra cena, bo dostajemy za nią naprawdę dobrze wykonane, atrakcyjnie wyglądające i bardzo komfortowe buty. Pamiętajcie jednak o ograniczeniach jakie się z nimi łączą jeśli chodzi o bieganie. Pierwszy trening w butach minimalistycznych powinien być niezbyt długim rozbieganiem, dystans i intensywność zwiększajcie z czasem.

Pod kątem biegowym Minimusy porównałbym (może trochę na wyrost, ale jednak się skuszę;)) do wściekle czerwonego samochodu Ferrari. Jest piękny, piekielnie szybki i wymaga dużych umiejętności. Niewprawny kierowca zrobi sobie w nim krzywdę. Podobnie jest z Minimusami – początkujący biegacz nie dość, że uziemi sobie łydki na kilka dni, to jeszcze może nabawić się kontuzji.

A swoją drogą, widzieliście zapowiedź nowej kolekcji NB? Minimusy wyglądają jeszcze lepiej niż poprzednie, ciekawe co w nich zmienili jeśli chodzi o budowę i czy nadal mają szew, którego nie ma;) Swoją drogą, zajebiaszczy jest sam pomysł infografiki, bo wielu biegaczy nie ma pojęcia, jakie buty wybrać, a nazwa butów nie zawsze tłumaczy o co chodzi. Tu mamy liczby i ich wyjaśnienie – podoba mi się to!

 

6 KOMENTARZY

  1. Cenowo faktycznie plasują się całkiem atrakcyjnie, zwłaszcza w porównaniu z kwotą 500-600zł za nowe Nike… Ale powiem szczerze, że mnie osobiście wygląd nie zachwyca aż tak bardzo ;)

  2. Do jesieni biegałam w Skorach. Z nadwagą… odpowiednia technika i człek leciał. Nawet połówki w nich trzaskałam. (wszak zmiana butów na te do biegania naturalnego była zaleceniem po kontuzyjnym od fizjoterapeuty) Tylko technika i stopniowe wydłużanie dystansów, co by właśnie nie rozwalić sobie achillesa i łydki. Mąż biega tylko w Minimusach, zarówno tych na asfalt jak i na teren. On nie narzeka.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here